i podłogi, skăra na plecach ścierpła pod uważnym spojrzeniem czyichś oczu. Żołnierzyk wciNognNoł głowŞ w kołnierz ogromnego swetra R. Kwadrygi i głŞboko wsunNoł rŞce w rŞkawy. Oczy miał okrNogłe i nie spuszczał wzroku z Wiktora. Wiktor zapytał ochryple: - No, czego siŞ gapisz? - A pan czego? - szeptem spytał żołnierz. - Ja dla niczego, a ty po co wybałuszasz gały? - Ja tak, a pan... Jakoś straszno.... Lepiej nie... Spokăj, powiedział do siebie Wiktor. To nic strasznego. To przecież homo super. Oni nie takie rzeczy potrafiNo. Oni, bracie, wszystko umiejNo. WodŞ w wino i wino w wodŞ. SiedzNo sobie w restauracji i przemieniajNo. NiszczNo epokŞ. Kamieá wŞgielny. Abstynenci, ich ma¦... - Stchărzyłeś? - zapytał żołnierza. - Găwniarz. - Bo to straszne! - powiedział żołnierz ożywiajNoc siŞ. - Panu to nic, ale ile ja siŞ wycierpiałem... Stoisz w nocy na posterunku, a on wylatuje zza drutăw, spojrzy na ciebie z găry i dalej... Jeden nasz kapral to nawet zrobił w portki... Kapitan ciNogle măwił, przyzwyczaicie siŞ, że służba, że przysiŞga. Ni cholery nie można siŞ przyzwyczai¦. Niedawno jeden przyleciał, usiadł na dachu wartowni i patrzy, i patrzy... a oczy ma nie jak człowiek, czerwone, świeca, siarkNo od niego zalatuje... - żołnierz wyjNoł rŞce z rŞkawăw i przeżegnał siŞ. Z głŞbin willi wychynNoł Kwadryga wciNoż tak samo pochylony i na palcach. - Sama woda - oznajmił. - Wiktor, wiejmy stNod. W garażu stoi zatankowany samochăd, siadamy i cześ¦! No? - Bez paniki - odparł Wiktor. - Zwia¦ zawsze zdNożymy. A zresztNo, jak chcesz. Ja teraz nie pojadŞ, ale ty spadaj. I nie zapomnij zabra¦ chłopaka. - Nie - stwierdził Kwadryga. - Bez ciebie nie pojadŞ. - W takim razie przestaá dygota¦ i przynieś coś do żarcia - polecił Wiktor. - Chleb jeszcze nie przemienił siŞ w kamieá? Chleb w kamieá siŞ nie przemienił. Konserwy răwnież pozostały konserwami i to dobrymi konserwami. Jedli, a żołnierz opowiadał, ile siŞ najadł strachu przez ostatnie dwa dni, o latajNocych mokrzakach, o inwazji dżdżownic, o dzieciach, ktăre w ciNogu dwăch dni stały siŞ dorosłymi ludźmi, o swoim przyjacielu szeregowcu Krupmanie, dziewiŞtnastoletnim chłopcu, ktăry ze strachu sam siŞ postrzelił... i jeszcze o tym jak na wartowniŞ przyniesiono obiad, postawiono na kuchni, żeby siŞ ogrzał, jak obiad stał dwie godziny na ogniu, w ogăle siŞ nie zagrzał i jedli zimny... A dzisiaj objNołem wartŞ o ăsmej wieczorem, deszcz jak z cebra, razem z gradem, nad obozem pozaregulaminowe światła, muzyka jakaś nieludzka i jakiś głos wciNoż măwi i măwi, măwi, măwi, a co măwi nie wiadomo, słowa nie można zrozumie¦. A potem ze stepu wyszły wirujNoce słupy i prosto do obozu. Ledwie weszły, jak otwarła siŞ brama i wylatuje za bramŞ pan kapitan na swoim samochodzie. Nie zdNożyłem nawet stanNo¦ na bacznoś¦, widzŞ tylko, że pan kapitan na tylnym siedzeniu bez czapki, bez płaszcza - bije kierowcŞ po karku i wrzeszczy: "PrŞdzej sukinsynu. PrŞdzej!" Coś mnie ścisnŞło w środku, jakby mi ktoś powiedział - uciekaj, pryskaj stNod, bo inaczej zostanie z ciebie mokra plama. No, to zwiałem. I nie drogNo, tylko prosto, przez step, przez wNowozy, mato w moczarach nie ugrzNozłem, pelerynŞ gdzieś tam zgubiłem, wczoraj nowNo pobrałem, ale trafiłem do miasta, a w mieście patrole.. Raz ledwie im uciekłem, drugi raz ledwie im uciekłem, dotarłem tu do stacji benzynowej, patrzŞ - ludzie uciekajNo, cywilăw puszczajNo bez gadania, ale naszych - figŞ, żNodajNo przepustek. No to siŞ zdecydowałem. Opowiedziawszy swojNo historiŞ, żołnierz zwinNoł siŞ w fotelu i natychmiast zasnNoł. MŞczeásko trzeźwy Kwadryga znowu zaczai powtarza¦, że trzeba ucieka¦ i to natychmiast. "Ten tu na przykład - măwi w kăłko, wskazujNoc widelcem na śpiNocego żołnierza. - Nawet ten rozumie... Ale ty jesteś okropnie tŞpy, Baniew, tŞpy jak głNob. Że też nie czujesz, ja mam po prostu fizyczne uczucie, jak z păłnocy coś mnie naciska. .. Uwierz mi.... wiem, że mi nie wierzysz, ale teraz uwierz, przecież dawno wam wszystkim măwiłem - nie wolno tu siedzie¦... Golem ci w głowie zawrăcił, pijaczyna nosaty... Zrozum, teraz jeszcze jest wolna droga, wszyscy czekajNo aż siŞ rozwidni, potem wszystkie mosty bŞdNo zatłoczone tak jak w czterdziestym... Jesteś uparty jak kozioł, Baniew, zawsze taki byłeś, jeszcze w gimnazjum..." Wiktor kazał mu iś¦ spa¦ albo wynosi¦ siŞ do diabła. Kwadryga nabzdyczył siŞ, dojadł konserwy i wlazł na kanapŞ owinNowszy siŞ w moherowy pled. Czas jakiś krŞcił siŞ, chrzNokał, mamrotał apokaliptyczne przepowiednie, a potem ucichł. Była godzina czwarta. O czwartej dziesiަ światło mignŞło i zgasło zupełnie. Wiktor wyciNognNoł siŞ w fotelu, przykrył jakimiś suchymi szmatami i spokojnie leżał patrzNoc w ciemne okno i nadsłuchujNoc. PojŞkiwał przez sen żołnierzyk, pochrapywał umŞczony doktor honoris causa. Gdzieś - zapewne na stacji benzynowej - ryczały silniki, niewyraźnie wykrzykiwały coś jakieś głosy. Wiktor sprăbował zorientowa¦ siŞ w tym co siŞ dzieje i doszedł do wniosku, że mokrzaki jednak pokłăciły siŞ z generałem Pferdem, pogoniły go z leprozorium, przeniosły swojNo rezydencjŞ do miasta i wyobrażajNo sobie, że jeżeli umiejNo przemieni¦ wino w wodŞ i sprowadza¦ na ludzi upiorny strach, to bŞdNo umieli przeciwstawi¦ siŞ wspăłczesnemu wojsku... - co tam, nawet wspăłczesnej policji. Idioci. ZburzNo miasto i sami zginNo, zostawiNo ludzi bez dachu nad głowNo. I dzieci... Dzieci zmarnujNo, dranie! I po co? Czego oni chcNo? Czyżby znowu walka o władzŞ? Ech wy, homo super! MNodrzy, utalentowani... tacy sami dranie jak i my. Jeszcze jeden nowy ład, a czym ład nowszy tym gorszy - to dobrze wiadomo. Irma... Diana... Poderwał siŞ, namacał telefon, zdjNoł słuchawkŞ. Telefon milczał. Znowu czegoś miŞdzy sobNo nie podzielili, a my, ktărzy nie chcemy by¦ ani z tymi ani z tamtymi, chcemy tylko, żeby nas zostawiono w spokoju, znowu musimy rusza¦ w drogŞ, depczNoc siŞ wzajemnie ratowa¦ siŞ, ucieka¦, albo co gorsza - wybiera¦ czyjNoś stronŞ niczego nie rozumiejNoc, nic nie wiedzNoc, wierzy¦ na słowo, nawet nie na słowo, ale diabli wiedzNo na co... Strzela¦ do siebie, szarpa¦ zŞbami.... Znane myśli płynNo znanym korytem. Już tysiNoce razy tak myślałem. Przyuczeni jesteśmy. Przyuczeni od dziecka. Albo hurra, hurra, albo idźcie wszyscy do diabła, nikomu nie wierzŞ. Myśle¦ pan nie urnie, panie Baniew, ot co. I dlatego pan upraszcza. Jeżeli napotka pan na swojej drodze jakikolwiek złożony ruch społeczny, na poczNotek prăbuje pan go uprości¦. WiarNo, albo niewiarNo. A jeżeli pan już wierzy, to do utraty zmysłăw, do najwierniejszego szczeniŞcego skowytu. A jeśli pan nie wierzy to z lubościNo rzyga pan zatrutNo żăłciNo na wszystkie ideały - i na fałszywe, i na te najprawdziwsze. Perry Mason mawiał - nie należy siŞ ba¦ dowodăw rzeczowych - trzeba siŞ ba¦ interpretacji. To samo z politykNo. Bandyci interpretujNo tak jak im jest wygodnie, a my prostaczkowie łykamy gotowNo interpretacjŞ. Dlatego, że nie umiemy, nie możemy i nie chcemy sami pomyśle¦. A kiedy prostaczek Baniew, ktăry nigdy niczego oprăcz politycznych bandziorăw w życiu nie widział, prăbuje samodzielnej interpretacji, to natychmiast daje plamŞ, ponieważ jest ciemny jak tabaka w rogu, myślenia nikt go nie nauczył, wiŞc naturalnie w żadnych innych kategoriach oprăcz bandyckich interpretowa¦ nie jest zdolny. Nowy świat, stary świat... i od razu skojarzenia - nowy ład, stary ład... No dobrze, ale przecież prostaczek Baniew istnieje nie pierwszy dzieá, coś niecoś już widział, tego i owego siŞ nauczył. Przecież nie jest zupełnym debilem. Przecież jest Diana, Zurtzmansor, Golem. Dlaczego muszŞ wierzy¦ faszyście Faworowi, albo temu smarkatemu kmiotkowi, albo trzeźwemu Kwadrydze? Dlaczego koniecznie zaraz krew, gnăj i błoto? Mokrzaki wystNopiły przeciwko Pferdowi? Znakomicie! Pogoni¦ go w cholerŞ. Dawno pora... A dzieci nie pozwolNo skrzywdzi¦, to do nich niepodobne... nie rozdzierajNo na sobie koszul, nie nawołujNo, żeby siŞ narodowo samookreśli¦, nie grajNo na jaskiniowych instynktach... To, co najbardziej naturalne, to najmniej przystoi człowiekowi - słusznie, brawo Bol-Kunac, zuch jesteś... I całkiem możliwe, że to nowy świat bez nowego ładu. Strach? Obcoś¦? Ale tak właśnie powinno by¦. Tworzysz przyszłoś¦, ale nie dla siebie. Ależ ja siŞ miotałem jak goły w pokrzywach, kiedy sparzyła mnie przyszłoś¦! Jak bardzo chciałem zawrăci¦, znaleź¦ siŞ tam gdzie moje minogi i wădka... Nawet wspomnie¦ przykro, ale przecież tak właśnie by¦ powinno. Tak, nienawidzŞ starego świata. NienawidzŞ jego głupoty, jego obskurantyzmu, jego faszystăw. Ale czym jestem bez tego wszystkiego? To măj chleb i moja woda. Oczyś¦cie świat wokăł mnie, sprawcie, żeby stał siŞ takim jakim chcŞ go widzie¦, wăwczas nastNopi măj koniec. Wychwala¦ nie umiem, nienawidzŞ wychwalania, a wymyśla¦ nie bŞdŞ miał komu, nie bŞdŞ miał kogo nienawidzie¦ - smutek, śmier¦... Nowy ś wiat - suro wy, sprawiedliwy, mNodry, sterylnie czysty - nie jestem mu potrzebny, jestem dla niego zerem. Byłem mu potrzebny, kiedy walczyłem o niego... ale jeśli ja mu nie jestem potrzebny to i on mi niepotrzebny, ale jeżeli jest mi niepotrzebny, to dlaczego walczŞ o niego? Ech, gdzie te dobre, stare czasy, kiedy można było odda¦ życie za zbudowanie nowego świata, ale umrze¦ w starym. Akceleracja, wszŞdzie akceleracja... Ale nie sposăb walczy¦ przeciw, nie walczNoc za! No căż to znaczy, że kiedy rNobiesz las, najmocniej podcinasz właśnie tŞ gałNoź, na ktărej siedzisz. ... Gdzieś w ogromnym, pustym świecie płakała dziewczynka powtarzajNoc żałośnie: nie chcŞ, nie chcŞ, to niesprawiedliwe, co z tego, że bŞdzie lepiej, jeżeli tak ma by¦, to niech nie bŞdzie lepiej, niech oni zostanNo, niech oni bŞdNo, czy naprawdŞ nie można nic zrobi¦, żeby zostali z nami, jakie to głupie, jakie bezsensowne... Przecież to Irma, pomyślał Wiktor. "Irma!" - krzyknNoł i obudził siŞ. Chrapał Kwadryga. Deszcz za oknem ustał i jakby przejaśniało. Wiktor podniăsł do oczu zegarek. ŚwiecNoce wskazăwki pokazywały za kwadrans piNotNo. CiNognŞło przenikliwym chłodem, należałoby wsta¦ i zamknNo¦ okno, ale już siŞ zagrzał i nie chciało mu siŞ rusza¦, powieki mimo woli opadły mu na oczy. Ni to we śnie, ni to na jawie, gdzieś w pobliżu przejeżdżały samochody, jeden za drugim jechały samochody, samochody wlokły siŞ błotnistNo drogNo po wybojach, przez bezkresne, bagniste pole pod szarym brudnym niebem, wzdłuż pochylonych słupăw telegraficznych, z ktărych zwisały zerwane druty, obok rozbitego działa z lufNo zadartNo do găry, obok resztek osmalonego komina, na ktărym siedziały najedzone wrony i przejmujNoca wilgo¦ przenikała pod brezent, pod płaszcz, strasznie chciało siŞ spa¦, ale spa¦ nie było można, dlatego, że powinna przejeżdża¦ Diana, a furtka zamkniŞta, w oknach ciemno, pomyślała, że mnie tu nie ma i pojechała dalej, a on wyskoczył przez okno i ze wszystkich sił rzucił siŞ w pogoá za samochodem i krzyczał tak, że omal żyły nie popŞkały mu w skroniach, okazało siŞ jednak, że obok z łoskotem i szczŞkiem jadNo czołgi, wiŞc nie słyszał nawet samego siebie, a Diana pojechała tam, w stronŞ przeprawy, gdzie wszystko płonŞło, gdzie jNo zabijNo i on zostanie sam, w tym momencie rozległ siŞ przenikliwy świst bomby, prosto w głowŞ, w măzg... Wiktor wskoczył do rowu i spadł z fotela. Kwiczał R. Kwadryga. Rozkraczony przed otwartym oknem patrzył w niebo i kwiczał jak baba, było widno, ale nie było to dzienne światło - na uświnionej podłodze leżały răwne jasne prostokNoty. Wiktor podbiegł do okna i wyjrzał. To był ksiŞżyc - lodowaty, maleáki, oślepiajNoco jasny. Było w nim coś niewypowiedzianie przerażajNocego, do Wiktora nie od razu dotarło co mianowicie takiego. Niebo nadal zasnuwały chmury, ale w tych chmurach ktoś starannie wykroił răwniutki kwadrat i w centrum tego kwadratu był ksiŞżyc. Kwadryga już nie kwiczał. ZatchnNoł siŞ krzykiem i wydawał z siebie tylko słabe, skrzypliwe dźwiŞki. Wiktor z trudem nabrał powietrza w płuca i nagle poczuł złoś¦. Co oni tu urzNodzajNo - cyrk, czy co? Za kogo oni mnie biorNo? Kwadryga wciNoż skrzypiał. - Przestaá! - ryknNoł Wiktor z nienawiściNo. - Co ty, kwadratăw nie widziałeś? Artysta găwniany! Fagas! Złapał KwadrygŞ za moherowy pled i potrzNosnNoł z całej siły. Kwadryga upadł na podłogŞ i zamarł. - No wiŞc - powiedział nagle nieoczekiwanie jasno i wyraźnie. - Ja mam dosy¦. Wstał na czworaki i wprost z tej pozycji wystartował niczym sprinter. Wiktor znowu wyjrzał przez okno. W głŞbi duszy miał nadziejŞ, że mu siŞ przewidziało, ale nic siŞ nie zmieniło i nawet wypatrzył w prawym dolnym kNocie kwadratu gwiazdkŞ, nieomal zatopionNo w ksiŞżycowym blasku. Było świetnie wida¦ mokre krzaki bzu, nieczynnNo fontannŞ i alegorycznNo rybŞ z marmuru, bogato zdobionNo bramŞ, a za bramNo - czarnNo wstŞgŞ szosy. Wiktor usiadł na parapecie i pilnujNoc, żeby nie drżały mu palce, zapalił papierosa. KNotem oka zauważył, że żołnierza nie ma w hallu - może uciekł, może schował siŞ pod kanapŞ i umarł ze strachu. W każdym razie automat leżał na dawnym miejscu, i Wiktor histerycznie zachichotał porăwnujNoc ten nieszczŞsny kawałek żelaza z siłami, ktăre wykonały kwadratowNo studniŞ w chmurach. Sztukmistrze, żeby ich. Nie - e, jeżeli nawet ten nowy świat polegnie, to i stary nieźle dostanie po uszach... Ale to dobrze, że jest pod rŞkNo automat. Głupio, ale jakoś z nim spokojniej. ZresztNo, jeśli po - myśle¦, wcale nie głupio. Jasne jak słoáce, że szykuje siŞ przesławne wianie, to wisi w powietrzu, a kiedy trwa wielkie wianie, zawsze lepiej trzyma¦ siŞ na uboczu i mie¦ przy sobie automat. Na dziedziácu zaryczał silnik, zza rogu wyleciała ogromna, nieskoáczenie długa limuzyna Kwadrygi (osobisty upominek pana prezydenta za bezinteresownNo służbŞ wiernym pŞdzlem) i nie wybierajNoc drogi pomknŞła do bramy, wywaliła jNo, wyjechała na szosŞ, skrŞciła i znikła. - A jednak zwiał, bydlak - wymamrotał Wiktor nie bez zawiści. Zlazł z parapetu, zawiesił na ramieniu automat, narzucił płaszcz i zawołał żołnierza. Żołnierz nie odezwał siŞ. Wiktor zajrzał pod kanapŞ, ale leżał tam tylko szary tłumok z umundurowaniem. Wiktor zapalił jeszcze jednego papierosa i wyszedł na dwăr. W krzakach bzu, obok rozbitej bramy znalazł ławkŞ dziwacznego kształtu, ale bardzo wygodnNo, a co najważniejsze z dobrym widokiem na szosŞ, usiadł, założył nogŞ na nogŞ i szczelniej zakutał siŞ w płaszcz. PoczNotkowo na szosie było pusto, ale potem przejechał samochăd, drugi, trzeci i Wiktor zrozumiał, że wianie siŞ rozpoczŞło. Miasto pŞkło jak wezbrany wrzăd. Na czele uciekali wybrani, magistrat i policja, uciekał przemysł i handel, uciekał sNod i akcyza, finanse i oświata ludowa, poczta i telegraf, uciekały złote koszule - wszyscy, wszyscy, w kłŞbach benzynowego smrodu, w trzasku rur wydechowych, rozczochrani, agresywni, rozwścieczeni i tŞpi. Kombinatorzy, dorobkiewicze, słudzy ludu, ojcowie miasta, z wyciem syren samochodowych, w histerycznym jŞku klaksonăw - szosa ryczała, gigantyczny furunkuł wciNoż wyciekał i wyciekał, a kiedy spłynŞła ropa, popłynŞła krew - ludzie na zatłoczonych ciŞżarăwkach, w przeciNożonych autobusach, w załadowanych małolitrażăwkach, na motocyklach, na rowerach, na wăzkach, na piechotŞ przygiŞci ciŞżarem tobołăw, popychajNocy rŞczne wăzki, pieszo, z pustymi rŞkami, posŞpni, milczNocy, zagubieni, zostawiajNoc swoje domy, swoje pluskwy, swoje niewielkie szczŞście, ułożone życie, swojNo przeszłoś¦ i swojNo przyszłoś¦. Za ludźmi postŞpowało wojsko. Powoli przejechał łazik z oficerami, transporter opancerzony, dwie ciŞżarăwki z żołnierzami i nasze najlepsze na świecie polowe kuchnie, a ostatnia jechała pancerka na gNosienicach z karabinami maszynowymi skierowanymi do tyłu. Świtało, ksiŞżyc pobladł, straszny kwadrat rozpłynNoł siŞ, chmury topniały, nadciNogał świt. Wiktor poczekał około kwadransa, nikogo siŞ wiŞcej nie doczekał i wyszedł za bramŞ. Na asfalcie poniewierały siŞ brudne szmaty, czyjaś rozwalona walizka - w bardzo dobrym gatunku, od razu wida¦, że jakaś władza jNo zgubiła, koło od furmanki, a nie opodal, na poboczu - sama furmanka ze starNo dziurawNo kanapNo i fikusem. Pośrodku szosy, dokładnie naprzeciwko bramy - samotny kalosz. Dookoła było pusto. Wiktor spojrzał w stronŞ stacji benzynowej. Nie było tam już ani jednego samochodu, ani jednego człowieka. W ogrodach zaczŞły śpiewa¦ ptaki, wstawało słoáce, ktărego Wiktor nie widział już ze dwa tygodnie, a miasto - kilka lat. Ale teraz nie było komu patrze¦ na słoáce. Znowu rozległ siŞ warkot motoru i zza zakrŞtu wynurzył siŞ autobus. Wiktor zszedł na pobocze. To byli "Bracia w sapiencji" - przepłynŞli obok jednakowo odwracajNoc obojŞtne, bezmyślne twarze. Otăż i koniec, pomyślał Wiktor. Dobrze byłoby siŞ napi¦. Gdzież jest Diana? Wolno ruszył na powrăt do miasta. * Słoáce było po prawej stronie, to skrywało siŞ za dachami domkăw, to bryzgało ciepłym światłem poprzez gałŞzie na wpăł zgniłych drzew. Chmury znikły i niebo było zdumiewajNoco czyste. Ziemia parowała lekkNo mgiełkNo. Było idealnie cicho i Wiktor zwrăcił uwagŞ na dziwne, ledwie dosłyszalne dźwiŞki, dobiegajNoce jakby spod ziemi - słabe potrzaskiwanie, szuranie, szelest. Ale potem przywykł i zapomniał o tym. OgarnŞło go zdumiewajNoce poczucie spokoju i bezpieczeástwa. Szedł jak pijany i prawie przez cały czas patrzył w niebo. W Alejach Prezydenta zatrzymał siŞ obok niego jeep. - Niech pan wsiada - powiedział Golem. Golem był szary ze zmŞczenia i jakiś przygnŞbiony, a obok niego siedziała Diana, răwnież zmŞczona, ale i tak prześliczna, najpiŞkniejsza z wszystkich zmŞczonych kobiet. - Słoáce - rzekł Wiktor uśmiechajNoc siŞ do niej. - Spăjrzcie jakie słoáce. - On nie pojedzie - stwierdziła Diana. - Uprzedzałam pana, Golem. - Dlaczego nie pojadŞ? - zdziwił siŞ Wiktor. - PojadŞ. Tylko po co mam siŞ śpieszy¦? Nie wytrzymał i znowu popatrzył na niebo. Potem za siebie, na pustNo ulicŞ. Wszystko było zalane słoácem. Gdzieś tam polem wlekli siŞ uciekinierzy, z łoskotem cofała siŞ armia, wiała władza, tam były korki, latały przekleástwa, bezmyślne komendy i groźby, z păłnocy na miasto ciNognŞli zwyciŞzcy, a tu był pusty pas spokoju i bezpieczeástwa, kilka kilometrăw pustki, w tej pustce zaś samochăd i troje ludzi. - Golem, czy to idzie nowy świat? - Tak - oznajmił Golem. Wpatrywał siŞ w Wiktora spod opuchniŞtych powiek. - A gdzie sNo paáskie mokrzaki? IdNo na piechotŞ? - Mokrzakăw nie ma - odpowiedział Golem. - Jak to - nie ma? - zapytał Wiktor. Spojrzał na DianŞ. Diana odwrăciła siŞ w milczeniu. - Mokrzakăw nie ma - powtărzył Golem. Glos miał zduszony i Wiktorowi nagle siŞ wydało, że za chwilŞ zapłacze. - Może pan uważa¦, że ich nie było. I nie bŞdzie. - Znakomicie - powiedział Wiktor. - No to chodźmy na spacer. - Jedzie pan, czy nie? - ospale zapytał Golem. - Ja bym pojechał - odparł z uśmiechem Wiktor - ale muszŞ jeszcze wpaś¦ do hotelu, zabra¦ maszynopisy i w ogăle rozejrze¦ siŞ... Wie pan, Golem, mnie siŞ tu podoba. - Ja też zostajŞ - oznajmiła nagle Diana i wysiadła z samochodu. - Co ja tam bŞdŞ robi¦? - A co pani bŞdzie tu robi¦? - zapytał Golem. - Nie wiem - odpowiedziała Diana. - Ale nie mam teraz na świecie nikogo oprăcz tego człowieka. - No dobrze - rzekł Golem. - On nie rozumie. Ale pani... - Przecież on musi zobaczy¦ - zaprotestowała Diana. - On nie może wyjecha¦ zanim nie zobaczy... - O właśnie - podchwycił Wiktor. - Po jakiego diabła jestem potrzebny, jeżeli nie zobaczŞ? Przecież to moja specjalnoś¦ - patrze¦. - Posłuchajcie, dzieci - powiedział Golem. - Czy wy zdajecie sobie sprawŞ, na co siŞ decydujecie? Wiktor, przecież măwiłem - niech pan zostanie po swojej stronie, jeśli ma by¦ z pana jakiś pożytek. Po swojej! - Ja całe życie jestem po swojej stronie - odrzekł Wiktor. - Tutaj bŞdzie to niemożliwe. - Zobaczymy - stwierdził Wiktor. - O Boże - westchnNoł Golem - jakbym ja nie miał ochoty zosta¦! Ale trzeba przecież cho¦ trochŞ ruszy¦ głowNo! Trzeba rozumie¦, do diabla, na co ma siŞ ochotŞ i co siŞ musi... - jakby przekonywał siebie samego. - Ech, wy... No căż, zostawajcie. ŻyczŞ przyjemnego spŞdzenia czasu. - Wrzucił bieg. - Diano, gdzie jest zeszyt? A, tutaj. Zabieram go ze sobNo. Pani nie bŞdzie potrzebny. - Tak - potwierdziła Diana. - On tego właśnie chciał. - Golem - zapytał Wiktor. - A pan dlaczego ucieka? Przecież ten świat jest tym, czego pan chciał. - Ja nie uciekam - surowo oznajmił Golem. - Ja jadŞ. StNod, gdzie już wiŞcej nie jestem potrzebny, tam gdzie jeszcze jestem potrzebny. Nie tak jak wy. Żegnajcie. I odjechał. Diana i Wiktor wziŞli siŞ za rŞce i poszli w gărŞ Alei Prezydenta do pustego miasta na spotkanie zwyciŞzcăw. Nie rozmawiali, pełnNo piersiNo wdychali nieznane, czyste powietrze, mrużyli oczy od słoáca i nie bali siŞ niczego. Miasto patrzyło na nich pustymi oknami i było to miasto zadziwiajNoce - pokryte pleśniNo, oślizgłe, prăchniejNoce, całe w jakichś złowieszczych plamach, jakby przeżarte egzemNo, jakby od wielu lat gniło na dnie morza i oto wreszcie wyciNogniŞto je na powierzchniŞ na pośmiewisko słoácu i słoáce uśmiawszy siŞ do woli zaczŞło to miasto niszczy¦. Topniały, parowały dachy, blacha i dachăwki rdzawo dymiły i znikały w oczach. W murach otwierały siŞ szczeliny, rosły, obnażajNoc obszarpane tapety, obdrapane łăżka, kulawe meble i wypłowiałe fotografie. MiŞkko podłamujNoc siŞ tajały uliczne latarnie, rozpuszczały siŞ w powietrzu kioski i słupy ogłoszeniowe - wszystko wokăł potrzaskiwało, syczało cichutko, szeleściło, stawało siŞ gNobczaste, przezroczyste, przeistaczało siŞ w grudy błota i znikało. Daleka wieża ratusza zmieniła sylwetkŞ, stała siŞ lekka, niewyraźna i znikła w niebieskości nieba. Przez chwilŞ, zupełnie oddzielnie wisiał na niebie staroświecki zegar, ale potem răwnież zniknNoł... Przepadł măj maszynopis, wesoło pomyślał Wiktor. Dookoła nie było miasta - gdzieniegdzie sterczały suchotnicze krzaczki, zostały schorowane drzewa i plamy zielonej trawy i tylko daleko, za mgłNo można było domyśle¦ siŞ jakichś budynkăw, resztek budynkăw, upiorăw domăw, a nie opodal byłej jezdni, na ceglanym ganku, ktăry prowadził donikNod siedział Teddy, wyciNognNowszy przed siebie chorNo nogŞ. Obok leżały drewniane kule. - Czołem Teddy - powiedział Wiktor. - Zostałeś? - Aha - odparł Teddy. - Czemu? - A tam - rzekł Teddy. - Napchali siŞ jak śledzie do beczki, nawet nogi nie miałem gdzie wyciNognNo¦, măwiŞ do synowej - no, po co ci idiotko serwantka? A ona na mnie z pyskiem. PlunNołem na nich i zostałem. - Chcesz iś¦ z nami? - Co to, to nie - odpowiedział Teddy. - Ja lepiej sobie tu posiedzŞ. Teraz ze mnie żaden piechur, a co moje to i tak mnie nie minie... I poszli dalej. Robiło siŞ gorNoco i Wiktor zrzucił na ziemiŞ niepotrzebny płaszcz, strzNosnNoł z siebie zardzewiałe resztki automatu i roześmiał siŞ z ulgNo. Diana pocałowała go i powiedziała "Dobrze!". Nie zaprzeczał . Szli i szli pod błŞkitnym niebem, pod gorNocym słoácem, po ziemi, ktăra już zazieleniła siŞ młodNo trawNo i przyszli na miejsce gdzie był hotel. Hotel wcale nie znikł. Stał nadal - ogromny, szary sześcian z szorstkiego betonu i Wiktor pomyślał, że to jest pomnik, a by¦ może słup graniczny miŞdzy starym i nowym światem. Ledwie to pomyślał, zza bryły betonu bezdźwiŞcznie wystrzelił odrzutowy myśliwiec z emblematem Legii na kadłubie, bezdźwiŞcznie śmignNoł nad głowami, skrŞcił w pobliżu słoáca, znikł i dopiero wtedy nadleciał piekielny, świszczNocy ryk, uderzył w uszy, w twarz, w duszŞ, ale naprzeciw już szedł Bol-Kunac z wypłowiałym wNosikiem na opalonej twarzy, a opodal szła Irma też prawie dorosła, bosa, w lekkiej, prostej sukience z witkNo w rŞku. Popatrzyła w ślad za myśliwcem, uniosła witkŞ jakby brała go na cel i powiedziała "Kch - ch!" Diana roześmiała siŞ. Wiktor spojrzał na niNo i zobaczył, że jest to jeszcze jedna Diana, zupełnie nowa, taka jakiej do tej pory jeszcze nie znał, nie przypuszczał nawet, że taka Diana jest w ogăle możliwa - Diana SzczŞśliwa. Wtedy pogroził sobie palcem i pomyślał: wszystko to bardzo piŞknie, ale żebym tylko nie zapomniał wrăci¦, żebym tylko nie zapomniał wrăci¦... KONIEC [ P R E Z E N T U J E ] A. i B. Strugaccy - Pora deszczow ¨¬¬Ş¬¬Ş¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬Ş¬¬Ş¬¬» ş±±ş˛˛ş ł ş˛˛ş±±ş ş±±ş˛˛ş Zeskanowal : S&C ł Format : RTF ş˛˛ş±±ş ş±±ş˛˛ş ł ş˛˛ş±±ş ş±±ş˛˛ş Data : 16.4.2002 ł Numer : 381 ş˛˛ş±±ş ş±±ş˛˛ş ł ş˛˛ş±±ş 嬬©¬¬©¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬©¬¬©¬¬Ľ [ D O D A T K O W E I N F O R M A C J E ] Panstwo schylkowej dyktatury. Wiktor Baniew, slawny i tolerowany przez wladze pisarz, powraca do miasta swych urodzin. Miasto opanowane jest przez mokrzaki - ludzi u ktorych specyficzna choroba genetyczna spowodowala calkowita odmiennosc, zarowno w sensie fizycznym, jak i psychicznym. Baniew dostaje sie w sam srodek walki politycznej. Niektorzy staraja sie wykorzystac - do swoich celow - fenomenalne talenty mokrzakow; niektorzy zas - zniszczyc ich calkowicie majac jako bron nienawisc tlumu. Tymczasem mokrzaki przygotowuja rozumiana na swoj sposob rewolucje. Pewnego dnia z miasta znikaja wszystkie dzieci... ‡‡¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬‡‡ [ D O L A C Z D O N A S ] Wciaz szukamy nowych czlonkow ! Jesli chcialbys dolaczyc do Scan-dal i miec dostep do wszystkich ksiazek zeskanowanych przez grupe,odwiedz nasza strone - www.scan-dal.prv.pl lub forum - www.bwforum.prv.pl aby dowiedziec sie jak to zrobic. ‡‡¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬‡‡ [ T O C O W Y P U S C I L I S M Y ] 1. Zecharia Sitchin - Dwunasta Planeta 2. James Tiptree jr. - Houdson, Houdson, Do You Read ? 3. Philip K. Dick - Pani od ciasteczek 4. Tadeusz Boy - Zelenski - Slowka 5. Tomasz Kolodziejczak - Wstan i idz 6. Alistair MacLean - Athabaska 7. Robert Silverberg - W dol, do ziemi 8. Philip K. Dick - Za drzwiami 9. Patrick Suskind - Pachnidlo 10. Norbert Kilen - Programowanie Kart Dzwiekowych w TP 11. Adam Blaszczyk - Wirusy 12. Barbara Rosiek - Bylam Schizofreniczka 13. Michal Blazejewski - J.R.R. Tolkien, Powiernik Piesni 14. Andrzej J. Sarwa - Historie dziwne, straszliwe i przerazajace 15. Gajus Swetoniusz Trankvillus - Zywoty Cezarow 16. Krzysztof Borun - Male, zielone ludziki 17. Andre Norton - Rok jednorozca 18. Arkadiusz Jakubowski - Podstawy SQL 19. Glen Cook - Cien w ukryciu 20. Terry Pratchett - Eryk 21. Fredric Brown - Maz opatrznosciowy 22. William Tenn- Ludzki punkt widzenia 23. Janusz A. Zajdel - Paradyzja 24. Andre Norton - Swit 2250 25. Mikolaj Marchocki - Historia Wojny Moskiewskiej 26. Terry Pratchett - Blask Fantastyczny 27. Andrzej Sapkowski - Czas Pogardy 28. Feliks W. Kres - Polnocna Granica 29. Stephen W. Hawking - Krotka Historia Czasu 30. George Orwell - Folwark Zwierzecy 31. Alistair Maclean - Szatanski Wirus 32. Janusz A. Zajdel - Cala Prawda O Planecie Ksi 33. Gene Wolfe - Piesn Lowcow 34. Edgar Rice Burroughs - Ksiezniczka Marsa 35. Joe Haldeman - Wieczna Wojna 36. Andrzej Sapkowski - Krew Elfow 37. Graham Masterton - Kostnica 38. Walter Schellenberg - Wspomnienia 39. Glen Cook - Ponure Lata 40. Harry Harrison - Planeta Smierci 2 41. Terry Pratchett - Czarodzicielstwo 42. Andrzej Sapkowski - Chrzest Ognia 43. Dawid Weber - Placowka Basilisk 44. Philip K. Dick - Pelzacze 45. Philip K. Dick - Ubik 46. Robert Sheckley - Planeta Zla 47. Janusz A. Zajdel - Limes Inferior 48. Nina Drej - Za drzwiami mlodosci 49. Terry Pratchett - Straz! Straz! 50. Andrzej Sapkowski - Wieza Jaskolki 51. Joanna Chmielewska - Lesio 52. Prokopiusz z Cezarei - Historia Sekretna 53. Gajusz Juliusz Cezar - O Wojnie Domowej 54. Alistair Maclean - Wyscig ku smierci 55. Alistair Maclean - Lalka na lancuchu 56. Jeffrey Archer - Co do grosza 57. Andrzej Pilipiuk - 15 opowiadan 58. Roger Zelazny - Pan Swiatla 59. Agata Christie - Spotkanie w Bagdadzie 60. Alistair Maclean - Tabor 61. Janet Evanovich - Wytropic Milion 62. Janet Evanovich - Przybic Piatke 63. Terry Pratchett - Pomniejsze Bostwa 64. Terry Pratchett - Trolowy Most 65. Harry Harrison - Oblicza Ziemii 66. Harry Harrison - Wygnanie 67. Harry Harrison - Gwiezdny Dom 68. James Morrow - Miasto Prawdy 69. Vonda McIntyre - Opiekun Snu 70. Issac Asimov - Fundacja 71. Issac Asimov - Nastanie nocy 72. Issac Asimov - Nemesis 73. Ursula K. Le Guin - Grobowce Atuanu 74. Leszek Adamczewski - Zlowieszcze Gory 75. David Morrell - Piata Profesja 76. Janusz A. Zajdel - Cylinder van Troffa 77. Andrzej Ziemianski - Bomba Heisenberga 78. Stephen King - Siostrzyczki z Elurii 79. Stanislaw Esden-Tempski - Kundel 80. Karl Treumund - Saga o Nibelungach 81. Krzysztof Borun - Toccata 82. Krzysztof Borun - Czlowiek z mgly 83. Roger Zelazny - Dziewieciu Ksiazat Amberu 84. Roger Zelazny - Karabiny Avalonu 85. Roger Zelazny - Znak Jednorozca 86. Roger Zelazny - Reka Oberona 87. Roger Zelazny - Dworce Chaosu 88. Roger Zelazny - Atuty Zguby 89. Roger Zelazny - Krew Amberu 90. Roger Zelazny - Znak Chaosu 91. Roger Zelazny - Rycerz Cieni 92. Roger Zelazny - Ksiaze Chaosu 93. Antoni Pawlak - Ksiazeczka Wojskowa 94. Jacek Pankiewicz - F. Schubert idzie do czubkow 95. Jacek Wilczur - Ksiestwo SS 96. Dave Wolverton - Lowy Na Weze Morskie 97. Artur Szrejter - Mitologia Germanska 98. Michael Moorcock - Klejnot w czasce 99. Ciza Zyke - Goraczka 100. Clive Barker - 5 opowiadan 101. Walerian Lukasinski - Pamietnik 102. Philip K. Dick - Labirynt Smierci 103. Clive Barker - Ksiega Krwi II 104. Cizia Zyke - Sahara 105. A. i B. Strugaccy - Piknik na skraju drogi 106. Janko z Czarnkowa - Kroniki 107. Thomas Harris - Milczenie owiec 108. Stephen King - Skazani na Shawshank 109. Waldemar Lysiak - Dobry 110. Andrzej Zbych - Stawka Wieksza Niz Zycie t.1 111. Andrzej Zbych - Stawka Wieksza Niz Zycie t.2 112. William Tenn - Wyzwolenie Ziemi 113. Kurt Vonnegut - Tabakiera z Bagombo 114. Brian Aldiss - Non Stop 115. Jean M. Auel - Dolina Koni 116. Anne McCaffrey - Jezdzcy smokow 117. Adam Wisniewski-Snerg - Robot 118. Jeff Noon - Wurt 119. Terry Pratchett - Kolor Magii 120. Ursula K. Le Guin - Najdalszy brzeg 121. Ursula K. Le Guin - Swiat Rocannona 122. Harry Harrison - Planeta Smierci 123. Magazyn Science Fiction nr 1 124. J.S. Russell - Miasto Aniolow 125. Orson Scott Card - Doradca inwestycyjny 126. Anne McCaffrey - W pogoni za smokiem 127. Anne McCaffrey - Bialy Smok 128. Dan Simmons - Zaglada Hyperiona 129. Anna Brzezinska - Zbojecki Gosciniec 130. Brian W. Aldiss - Cieplarnia 131. Ursula K. Le Guin - Lewa Reka Ciemnosci 132. Poul Anderson - Trzy serca i trzy lwy 133. Jonathan Carroll - Kraina chichow 134. C. J. Cherryh - Przybysz 135. A. Cole i C. Bunch - Sten 136. Harry Harrison - Planeta Smierci 4 137. Harry Harrison - Planeta Przekletych 138. Harry Harrison - Planeta bez powrotu 139. Harry Harrison - Przestrzeni! Przestrzeni! 140. Harry Harrison - Bill, Bohater Galaktyki 141. Harry Harrison - Bill, Bohater Galaktyki 3 142. Harry Harrison - Filmowy wehikul czasu 143. Harry Harrison - 24 opowiadania 144. Henry Kuttner - 30 opowiadan 145. Jean M. Auel - Lowcy Mamutow 146. Terry Pratchett - Piramidy 147. Zbior opowiadan - Stalo sie jutro 148. Frederic Pohl - Gateway Brama Do Gwiazd 149. Frederic Pohl - Za blekitnym horyzontem zdarzen - Wan 150. Frederic Pohl - Spotkanie Z Heechami 151. Frederick Pohl - Dajmy szanse mrowkom 152. Poul Anderson - Nie bedzie rozejmu z wladcami 153. William Gibson - Mona Liza Turbo 154. Ira Levin - Zony ze Stepford 155. Jan Chryzostom Pasek - Pamietniki 156. Larry Niven - Pierscien 157. Arthur C. Clarke - 17 opowiadan 158. Glen Cook - Woda Spi 159. Orson Scot Card - Cien Endera 160. Alan Dean Foster - Sojusznicy 161. Alan Dean Foster - Krzywe Zwierciadlo 162. Alan Dean Foster - Wojenne Lupy 163. Siergiej Sniegow - Ludzie jak bogowie 164. Konrad Fialkowski - 19 opowiadan 165. Janusz A. Zajdel - 49 opowiadan 166. Gene Wolfe - Cien Kata 167. Larry Niven - 6 opowiadan 168. Gene Wolfe - 10 opowiadan 169. Roland Topor - Najpiekniejsza para piersi na swiecie 170. Jonathan Carroll - Czarny koktail i inne opowiadania 171. Janusz L. Wisniewski - Samotnosc w sieci 172. Terry Pratchett - Trzy wiedzmy 173. Clive Barker - Ksiega Krwi III 174. Stephen King - Carrie 175. Thomas Harris - Hannibal 176. Zbigniew Nienacki - Raz w roku w Skirolawkach 177. Philip Jose Farmer - Gdzie wasze ciala porzucone 178. Robert Sheckley - 50 opowiadan 179. Kate Wilhelm - Gdzie dawniej spiewal ptak 180. Desmond Bagley - Zloty kil 181. Stephen King - Strefa smierci 182. Ursula K. Le Guin - Planeta Wygnania 183. Michael Moorcock - Amulet Szalonego Boga 184. Terry Brooks - Kamienie Elfow 185. Joanna Chmielewska - Hazard 186. Alistair MacLean - Pociag Smierci 187. Clive Barker - Ksiega Krwi I 188. Wes Craven - Stowarzyszenie Fontanna 189. Clifford Simak - Czas jest najprostsza rzecza 190. Richard Bachman (Stephen King) - Wielki Marsz 191. Karl Michael Armer - 10 opowiadan 192. Ewa Bialolecka - 7 opowiadan 193. L. Spraque de Camp - Jankes w Rzymie 194. Jeremiej Parnow - Zbudz sie w Famaguscie 195. J.C. Pollock - Lista Goringa 196. Philip K. Dick - Galaktyczny Druciarz 197. Robert Sheckley - Niesmiertelnosc na zamowienie 198. J.R.R. Tolkien - Przygody Toma Bombadila 199. Ross Thomas - Voodoo 200. Glen Cook - Srebrny Grot 201. Robert Silverberg - Umierajac Zyjemy 202. Jacek Inglot - 10 opowiadan 203. Dymitr Bilenkin - 9 opowiadan 204. Frederik Pohl - 10 opowiadan 205. Krzysztof Borun - Prog Niesmiertelnosci 206. Kiryl J. Yeskov - Ostatni Wladca Pierscienia 207. Isaac Asimov - Fundacja i Ziemia 208. Emma Popik - Bramy Strachu 209. Desmond Bagley - Odwet 210. Winston Groom - Forrest Gump 211. L. Ron Hubbard - Pole bitewne, Ziemia 212. Terry Pratchett - Dysk 213. Clive Barker - Cabal nocne plemie 214. Terry Pratchett - Rownoumagicznienie 215. Anna Brzezinska - Zmijowa Harfa 216. Ursula K. Le Guin - Tehanu 217. Michael Moorcock - Rune Stuff Tom III 218. C.J. Cherryh - Ludzie z Gwiazdy Pella 219. Kazimierz Slawinski - Przygody kanoniera Dolasa 220. Greg Bear - Koncert Nieskonczonosci 221. Siddhattha Gotama - Dhammapada 222. Tybetanska Ksiega Umarlych 223. Roland Topor - Chmieryczny lokator 224. Colin Capp - Formy Chaosu 225. Dean R. Koontz - Odwieczny Wrog 226. John Fisher - Okiem Psa 227. J. K. Rowling - Harry Potter i wiezien Azkabanu 228. J. K. Rowling - Harry Potter i Kamien Filozoficzny 229. Janusz A. Zajdel - Prawo do powrotu 230. Alistair MacLean - Przelecz zlamanego serca 231. Alistair MacLean - Stacja arktyczna "Zebra" 232. J.R.R. Tolkien - Silmarillion 233. Roland Topor - Portret Suzanne 234. William Gibson - Swiatlo Wirtualne 235. Octavia E. Butler - Przypowiesc o siewcy 236. J. K. Rowling - Harry Potter i komnata tajemnic 237. Michal Psellos - Kronika... 238. Zbigniew Nienacki - Dagome Iudex t.3 239. John Grisham - Testament 240. Terry Pratchett - Wyprawa Czarownic 241. Barbara Rosiek - Kokaina 242. Clifford D. Simak - Pierscien wokol slonca 243. H.P. Lovecraft - Dagon 244. Jean M. Auel - Klan Niedzwiedzia Jaskiniowego 245. Don Wollheim proponuje - 1987 - Antologia 246. Don Wollheim proponuje - 1988 - Antologia 247. Don Wollheim proponuje - 1989 - Antologia 248. Robin Hobb - Uczen Skrytobojcy 249. Ursula K. Le Guin - Miasto zludzen 250. Antologia "Kroki w nieznane t.1" 251. Ray Bradbury - Kroniki Marsjanskie 252. Roland Topor - Dziennik paniczny 253. Robert Ludlum - Klatwa Prometeusza 254. Antologia "Dawka Milosci" 255. Marion Zimmer Bradley - Dom swiatow 256. David Weber - Krotka Zwycieska Wojenka 257. Anne McCaffrey - Spiew Smokow 258. J.T. McIntosh - Dziesiate podejscie 259. Terry Pratchett - Dywan 260. Alistair MacLean - Mroczny Krzyzowiec 261. Terry Pratchett - Mort 262. Terry Pratchett - Panowie i damy 263. Richard A. Knaak - WarCraft - Dzien Smoka 264. Terry Pratchett, Neil Gaiman - Dobry Omen 265. William S. Burroughs - Nagi Lunch 266. Mark Twain - Pamietniki Adama i Ewy 267. Fryderyk Nietzsche - Poza Dobrem i Zlem 268. Mark Twain - Listy z Ziemi 269. H.P. Lovecraft - Szepczacy w ciemnosci 270. Robert A. Haasler - Tajne sprawy papiezy 271. Robert A. Haasler - Zbrodnie w imieniu Chrystusa 272. Grzegorz Babula - A To Mistyka 273. Wiktor Suworow - Akwarium 274. Wojciech Eichelberger - Kobieta bez winy i wstydu 275. Terry Pratchett - Ruchome obrazki 276. James P. Hogan - Najazd z przeszlosci 277. Neil Gaiman - Gwiezdny Pyl 278. Anne McCaffrey - Piesn krysztalu 279. Rudyard Kipling - Ksiega Dzungli 280. Rudyard Kipling - Druga Ksiega Dzungli 281. Thor Heyerdahl - Wyprawa Kon-Tiki 282. J.J.Sempe, R. Goscinny - Wakacje Mikolajka 283. Gottfried A Burger - Przygody Munchausena 284. Jozef Flawiusz - Wojna Zydowska 285. Terry Pratchett - Ciemna Strona Slonca 286. Joseph Heller - Paragraf 22 287. Piers Anthony - Zrodla Magii 288. Michail Bulhakow - Mistrz i Malgorzata 289. Terry Pratchett - Kosiarz 290. J.M. Bochenski - Wspolczesne metody myslenia 291. Andrzej Krzepkowski - Obojetne planety 292. Arthur C. Clarke - Spotkanie z Rama 293. Abe Kobo - Kobieta z Wydm 294. John Grisham - Firma 295. G.G. Marquez - Kronika Zapowiedzianej Smierci 296. Jose Saramago - Miasto Slepcow 297. Terry Pratchett - Johnny i Bomba 298. A.A. Milne - Kubus Puchatek 299. Anne McCaffrey - Sassinak 300. Nicholas Negroponte - Cyfrowe Zycie 301. Roger Zelazny - Aleja Potepienia 302. Elaine Cunningham - Obrzed Krwi 303. William Saroyan - Tracy i jego tygrys 304. Arthur Bloch - Prawa Murphy'ego 305. Harry Harrison - Stalowy Szczur Spiewa Blesa 306. M. Heindel - Astrologia 307. Harry Harrison - Na zachod od Edenu 308. Krystyna Siesicka - Zapalka na zakrecie 309. Stephen King - Zielona Mila 310. Glen Cook - Biala Roza 311. Harry Harrison - Zima w edenie 312. Neil Gaiman - Dym i lustra 313. Kazimierz Sejda - CK Dezerterzy 314. David Brin - Listonosz 315. Harry Harrison - Powrot do Edenu 316. Clive Cussler - Podniesc Tytanica 317. Krystyna Siesicka - Pejzaz Sentymentalny 318. Arnold Mindell - Praca nad samym soba 319. Albert Speer - Wspomnienia 320. M.Dyakowski - Dyaryusz wiedenskiej okazyji 321. Maciej Zerdzinski - Opuscic Los Raques 322. Fenix 0'90 323. Robert A. Heinlein - Daleki Patrol 324. J.J.Sempe, R. Goscinny - Joachim ma klopoty 325. J.J.Sempe, R. Goscinny - Rekreacje Mikolajka 326. Marcin Wolski - Tragedia Nimfy 8 327. John Gray - Mezczyzni sa z Marsa a kobiety z Wenus 328. Ignacy Radziejowski - Pamietnik powstancca 1831 roku 329. Stanislaw Lem - Fiasko 330. Tomasz Olszakowski - Pan Samochodzik i Arka Noego 331. Sharon Shinn - Zona Zminennoksztal