i podłogi, skóra na plecach ścierpła pod uważnym spojrzeniem czyichś oczu. Żołnierzyk wciNognNoł głowę w kołnierz ogromnego swetra R. Kwadrygi i głęboko wsunNoł ręce w rękawy. Oczy miał okrNogłe i nie spuszczał wzroku z Wiktora. Wiktor zapytał ochryple: - No, czego się gapisz? - A pan czego? - szeptem spytał żołnierz. - Ja dla niczego, a ty po co wybałuszasz gały? - Ja tak, a pan... Jakoś straszno.... Lepiej nie... Spokój, powiedział do siebie Wiktor. To nic strasznego. To przecież homo super. Oni nie takie rzeczy potrafiNo. Oni, bracie, wszystko umiejNo. Wodę w wino i wino w wodę. SiedzNo sobie w restauracji i przemieniajNo. NiszczNo epokę. Kamień węgielny. Abstynenci, ich mać... - Stchórzyłeś? - zapytał żołnierza. - Gówniarz. - Bo to straszne! - powiedział żołnierz ożywiajNoc się. - Panu to nic, ale ile ja się wycierpiałem... Stoisz w nocy na posterunku, a on wylatuje zza drutów, spojrzy na ciebie z góry i dalej... Jeden nasz kapral to nawet zrobił w portki... Kapitan ciNogle mówił, przyzwyczaicie się, że służba, że przysięga. Ni cholery nie można się przyzwyczaić. Niedawno jeden przyleciał, usiadł na dachu wartowni i patrzy, i patrzy... a oczy ma nie jak człowiek, czerwone, świeca, siarkNo od niego zalatuje... - żołnierz wyjNoł ręce z rękawów i przeżegnał się. Z głębin willi wychynNoł Kwadryga wciNoż tak samo pochylony i na palcach. - Sama woda - oznajmił. - Wiktor, wiejmy stNod. W garażu stoi zatankowany samochód, siadamy i cześć! No? - Bez paniki - odparł Wiktor. - Zwiać zawsze zdNożymy. A zresztNo, jak chcesz. Ja teraz nie pojadę, ale ty spadaj. I nie zapomnij zabrać chłopaka. - Nie - stwierdził Kwadryga. - Bez ciebie nie pojadę. - W takim razie przestań dygotać i przynieś coś do żarcia - polecił Wiktor. - Chleb jeszcze nie przemienił się w kamień? Chleb w kamień się nie przemienił. Konserwy również pozostały konserwami i to dobrymi konserwami. Jedli, a żołnierz opowiadał, ile się najadł strachu przez ostatnie dwa dni, o latajNocych mokrzakach, o inwazji dżdżownic, o dzieciach, które w ciNogu dwóch dni stały się dorosłymi ludßmi, o swoim przyjacielu szeregowcu Krupmanie, dziewiętnastoletnim chłopcu, który ze strachu sam się postrzelił... i jeszcze o tym jak na wartownię przyniesiono obiad, postawiono na kuchni, żeby się ogrzał, jak obiad stał dwie godziny na ogniu, w ogóle się nie zagrzał i jedli zimny... A dzisiaj objNołem wartę o ósmej wieczorem, deszcz jak z cebra, razem z gradem, nad obozem pozaregulaminowe światła, muzyka jakaś nieludzka i jakiś głos wciNoż mówi i mówi, mówi, mówi, a co mówi nie wiadomo, słowa nie można zrozumieć. A potem ze stepu wyszły wirujNoce słupy i prosto do obozu. Ledwie weszły, jak otwarła się brama i wylatuje za bramę pan kapitan na swoim samochodzie. Nie zdNożyłem nawet stanNoć na baczność, widzę tylko, że pan kapitan na tylnym siedzeniu bez czapki, bez płaszcza - bije kierowcę po karku i wrzeszczy: "Prędzej sukinsynu. Prędzej!" Coś mnie ścisnęło w środku, jakby mi ktoś powiedział - uciekaj, pryskaj stNod, bo inaczej zostanie z ciebie mokra plama. No, to zwiałem. I nie drogNo, tylko prosto, przez step, przez wNowozy, mato w moczarach nie ugrzNozłem, pelerynę gdzieś tam zgubiłem, wczoraj nowNo pobrałem, ale trafiłem do miasta, a w mieście patrole.. Raz ledwie im uciekłem, drugi raz ledwie im uciekłem, dotarłem tu do stacji benzynowej, patrzę - ludzie uciekajNo, cywilów puszczajNo bez gadania, ale naszych - figę, żNodajNo przepustek. No to się zdecydowałem. Opowiedziawszy swojNo historię, żołnierz zwinNoł się w fotelu i natychmiast zasnNoł. Męczeńsko trzeßwy Kwadryga znowu zaczai powtarzać, że trzeba uciekać i to natychmiast. "Ten tu na przykład - mówi w kółko, wskazujNoc widelcem na śpiNocego żołnierza. - Nawet ten rozumie... Ale ty jesteś okropnie tępy, Baniew, tępy jak głNob. Że też nie czujesz, ja mam po prostu fizyczne uczucie, jak z północy coś mnie naciska. .. Uwierz mi.... wiem, że mi nie wierzysz, ale teraz uwierz, przecież dawno wam wszystkim mówiłem - nie wolno tu siedzieć... Golem ci w głowie zawrócił, pijaczyna nosaty... Zrozum, teraz jeszcze jest wolna droga, wszyscy czekajNo aż się rozwidni, potem wszystkie mosty będNo zatłoczone tak jak w czterdziestym... Jesteś uparty jak kozioł, Baniew, zawsze taki byłeś, jeszcze w gimnazjum..." Wiktor kazał mu iść spać albo wynosić się do diabła. Kwadryga nabzdyczył się, dojadł konserwy i wlazł na kanapę owinNowszy się w moherowy pled. Czas jakiś kręcił się, chrzNokał, mamrotał apokaliptyczne przepowiednie, a potem ucichł. Była godzina czwarta. O czwartej dziesięć światło mignęło i zgasło zupełnie. Wiktor wyciNognNoł się w fotelu, przykrył jakimiś suchymi szmatami i spokojnie leżał patrzNoc w ciemne okno i nadsłuchujNoc. Pojękiwał przez sen żołnierzyk, pochrapywał umęczony doktor honoris causa. Gdzieś - zapewne na stacji benzynowej - ryczały silniki, niewyraßnie wykrzykiwały coś jakieś głosy. Wiktor spróbował zorientować się w tym co się dzieje i doszedł do wniosku, że mokrzaki jednak pokłóciły się z generałem Pferdem, pogoniły go z leprozorium, przeniosły swojNo rezydencję do miasta i wyobrażajNo sobie, że jeżeli umiejNo przemienić wino w wodę i sprowadzać na ludzi upiorny strach, to będNo umieli przeciwstawić się współczesnemu wojsku... - co tam, nawet współczesnej policji. Idioci. ZburzNo miasto i sami zginNo, zostawiNo ludzi bez dachu nad głowNo. I dzieci... Dzieci zmarnujNo, dranie! I po co? Czego oni chcNo? Czyżby znowu walka o władzę? Ech wy, homo super! MNodrzy, utalentowani... tacy sami dranie jak i my. Jeszcze jeden nowy ład, a czym ład nowszy tym gorszy - to dobrze wiadomo. Irma... Diana... Poderwał się, namacał telefon, zdjNoł słuchawkę. Telefon milczał. Znowu czegoś między sobNo nie podzielili, a my, którzy nie chcemy być ani z tymi ani z tamtymi, chcemy tylko, żeby nas zostawiono w spokoju, znowu musimy ruszać w drogę, depczNoc się wzajemnie ratować się, uciekać, albo co gorsza - wybierać czyjNoś stronę niczego nie rozumiejNoc, nic nie wiedzNoc, wierzyć na słowo, nawet nie na słowo, ale diabli wiedzNo na co... Strzelać do siebie, szarpać zębami.... Znane myśli płynNo znanym korytem. Już tysiNoce razy tak myślałem. Przyuczeni jesteśmy. Przyuczeni od dziecka. Albo hurra, hurra, albo idßcie wszyscy do diabła, nikomu nie wierzę. Myśleć pan nie urnie, panie Baniew, ot co. I dlatego pan upraszcza. Jeżeli napotka pan na swojej drodze jakikolwiek złożony ruch społeczny, na poczNotek próbuje pan go uprościć. WiarNo, albo niewiarNo. A jeżeli pan już wierzy, to do utraty zmysłów, do najwierniejszego szczenięcego skowytu. A jeśli pan nie wierzy to z lubościNo rzyga pan zatrutNo żółciNo na wszystkie ideały - i na fałszywe, i na te najprawdziwsze. Perry Mason mawiał - nie należy się bać dowodów rzeczowych - trzeba się bać interpretacji. To samo z politykNo. Bandyci interpretujNo tak jak im jest wygodnie, a my prostaczkowie łykamy gotowNo interpretację. Dlatego, że nie umiemy, nie możemy i nie chcemy sami pomyśleć. A kiedy prostaczek Baniew, który nigdy niczego oprócz politycznych bandziorów w życiu nie widział, próbuje samodzielnej interpretacji, to natychmiast daje plamę, ponieważ jest ciemny jak tabaka w rogu, myślenia nikt go nie nauczył, więc naturalnie w żadnych innych kategoriach oprócz bandyckich interpretować nie jest zdolny. Nowy świat, stary świat... i od razu skojarzenia - nowy ład, stary ład... No dobrze, ale przecież prostaczek Baniew istnieje nie pierwszy dzień, coś niecoś już widział, tego i owego się nauczył. Przecież nie jest zupełnym debilem. Przecież jest Diana, Zurtzmansor, Golem. Dlaczego muszę wierzyć faszyście Faworowi, albo temu smarkatemu kmiotkowi, albo trzeßwemu Kwadrydze? Dlaczego koniecznie zaraz krew, gnój i błoto? Mokrzaki wystNopiły przeciwko Pferdowi? Znakomicie! Pogonić go w cholerę. Dawno pora... A dzieci nie pozwolNo skrzywdzić, to do nich niepodobne... nie rozdzierajNo na sobie koszul, nie nawołujNo, żeby się narodowo samookreślić, nie grajNo na jaskiniowych instynktach... To, co najbardziej naturalne, to najmniej przystoi człowiekowi - słusznie, brawo Bol-Kunac, zuch jesteś... I całkiem możliwe, że to nowy świat bez nowego ładu. Strach? Obcość? Ale tak właśnie powinno być. Tworzysz przyszłość, ale nie dla siebie. Ależ ja się miotałem jak goły w pokrzywach, kiedy sparzyła mnie przyszłość! Jak bardzo chciałem zawrócić, znaleßć się tam gdzie moje minogi i wódka... Nawet wspomnieć przykro, ale przecież tak właśnie być powinno. Tak, nienawidzę starego świata. Nienawidzę jego głupoty, jego obskurantyzmu, jego faszystów. Ale czym jestem bez tego wszystkiego? To mój chleb i moja woda. Oczyśćcie świat wokół mnie, sprawcie, żeby stał się takim jakim chcę go widzieć, wówczas nastNopi mój koniec. Wychwalać nie umiem, nienawidzę wychwalania, a wymyślać nie będę miał komu, nie będę miał kogo nienawidzieć - smutek, śmierć... Nowy ś wiat - suro wy, sprawiedliwy, mNodry, sterylnie czysty - nie jestem mu potrzebny, jestem dla niego zerem. Byłem mu potrzebny, kiedy walczyłem o niego... ale jeśli ja mu nie jestem potrzebny to i on mi niepotrzebny, ale jeżeli jest mi niepotrzebny, to dlaczego walczę o niego? Ech, gdzie te dobre, stare czasy, kiedy można było oddać życie za zbudowanie nowego świata, ale umrzeć w starym. Akceleracja, wszędzie akceleracja... Ale nie sposób walczyć przeciw, nie walczNoc za! No cóż to znaczy, że kiedy rNobiesz las, najmocniej podcinasz właśnie tę gałNoß, na której siedzisz. ... Gdzieś w ogromnym, pustym świecie płakała dziewczynka powtarzajNoc żałośnie: nie chcę, nie chcę, to niesprawiedliwe, co z tego, że będzie lepiej, jeżeli tak ma być, to niech nie będzie lepiej, niech oni zostanNo, niech oni będNo, czy naprawdę nie można nic zrobić, żeby zostali z nami, jakie to głupie, jakie bezsensowne... Przecież to Irma, pomyślał Wiktor. "Irma!" - krzyknNoł i obudził się. Chrapał Kwadryga. Deszcz za oknem ustał i jakby przejaśniało. Wiktor podniósł do oczu zegarek. ŚwiecNoce wskazówki pokazywały za kwadrans piNotNo. CiNognęło przenikliwym chłodem, należałoby wstać i zamknNoć okno, ale już się zagrzał i nie chciało mu się ruszać, powieki mimo woli opadły mu na oczy. Ni to we śnie, ni to na jawie, gdzieś w pobliżu przejeżdżały samochody, jeden za drugim jechały samochody, samochody wlokły się błotnistNo drogNo po wybojach, przez bezkresne, bagniste pole pod szarym brudnym niebem, wzdłuż pochylonych słupów telegraficznych, z których zwisały zerwane druty, obok rozbitego działa z lufNo zadartNo do góry, obok resztek osmalonego komina, na którym siedziały najedzone wrony i przejmujNoca wilgoć przenikała pod brezent, pod płaszcz, strasznie chciało się spać, ale spać nie było można, dlatego, że powinna przejeżdżać Diana, a furtka zamknięta, w oknach ciemno, pomyślała, że mnie tu nie ma i pojechała dalej, a on wyskoczył przez okno i ze wszystkich sił rzucił się w pogoń za samochodem i krzyczał tak, że omal żyły nie popękały mu w skroniach, okazało się jednak, że obok z łoskotem i szczękiem jadNo czołgi, więc nie słyszał nawet samego siebie, a Diana pojechała tam, w stronę przeprawy, gdzie wszystko płonęło, gdzie jNo zabijNo i on zostanie sam, w tym momencie rozległ się przenikliwy świst bomby, prosto w głowę, w mózg... Wiktor wskoczył do rowu i spadł z fotela. Kwiczał R. Kwadryga. Rozkraczony przed otwartym oknem patrzył w niebo i kwiczał jak baba, było widno, ale nie było to dzienne światło - na uświnionej podłodze leżały równe jasne prostokNoty. Wiktor podbiegł do okna i wyjrzał. To był księżyc - lodowaty, maleńki, oślepiajNoco jasny. Było w nim coś niewypowiedzianie przerażajNocego, do Wiktora nie od razu dotarło co mianowicie takiego. Niebo nadal zasnuwały chmury, ale w tych chmurach ktoś starannie wykroił równiutki kwadrat i w centrum tego kwadratu był księżyc. Kwadryga już nie kwiczał. ZatchnNoł się krzykiem i wydawał z siebie tylko słabe, skrzypliwe dßwięki. Wiktor z trudem nabrał powietrza w płuca i nagle poczuł złość. Co oni tu urzNodzajNo - cyrk, czy co? Za kogo oni mnie biorNo? Kwadryga wciNoż skrzypiał. - Przestań! - ryknNoł Wiktor z nienawiściNo. - Co ty, kwadratów nie widziałeś? Artysta gówniany! Fagas! Złapał Kwadrygę za moherowy pled i potrzNosnNoł z całej siły. Kwadryga upadł na podłogę i zamarł. - No więc - powiedział nagle nieoczekiwanie jasno i wyraßnie. - Ja mam dosyć. Wstał na czworaki i wprost z tej pozycji wystartował niczym sprinter. Wiktor znowu wyjrzał przez okno. W głębi duszy miał nadzieję, że mu się przewidziało, ale nic się nie zmieniło i nawet wypatrzył w prawym dolnym kNocie kwadratu gwiazdkę, nieomal zatopionNo w księżycowym blasku. Było świetnie widać mokre krzaki bzu, nieczynnNo fontannę i alegorycznNo rybę z marmuru, bogato zdobionNo bramę, a za bramNo - czarnNo wstęgę szosy. Wiktor usiadł na parapecie i pilnujNoc, żeby nie drżały mu palce, zapalił papierosa. KNotem oka zauważył, że żołnierza nie ma w hallu - może uciekł, może schował się pod kanapę i umarł ze strachu. W każdym razie automat leżał na dawnym miejscu, i Wiktor histerycznie zachichotał porównujNoc ten nieszczęsny kawałek żelaza z siłami, które wykonały kwadratowNo studnię w chmurach. Sztukmistrze, żeby ich. Nie - e, jeżeli nawet ten nowy świat polegnie, to i stary nießle dostanie po uszach... Ale to dobrze, że jest pod rękNo automat. Głupio, ale jakoś z nim spokojniej. ZresztNo, jeśli po - myśleć, wcale nie głupio. Jasne jak słońce, że szykuje się przesławne wianie, to wisi w powietrzu, a kiedy trwa wielkie wianie, zawsze lepiej trzymać się na uboczu i mieć przy sobie automat. Na dziedzińcu zaryczał silnik, zza rogu wyleciała ogromna, nieskończenie długa limuzyna Kwadrygi (osobisty upominek pana prezydenta za bezinteresownNo służbę wiernym pędzlem) i nie wybierajNoc drogi pomknęła do bramy, wywaliła jNo, wyjechała na szosę, skręciła i znikła. - A jednak zwiał, bydlak - wymamrotał Wiktor nie bez zawiści. Zlazł z parapetu, zawiesił na ramieniu automat, narzucił płaszcz i zawołał żołnierza. Żołnierz nie odezwał się. Wiktor zajrzał pod kanapę, ale leżał tam tylko szary tłumok z umundurowaniem. Wiktor zapalił jeszcze jednego papierosa i wyszedł na dwór. W krzakach bzu, obok rozbitej bramy znalazł ławkę dziwacznego kształtu, ale bardzo wygodnNo, a co najważniejsze z dobrym widokiem na szosę, usiadł, założył nogę na nogę i szczelniej zakutał się w płaszcz. PoczNotkowo na szosie było pusto, ale potem przejechał samochód, drugi, trzeci i Wiktor zrozumiał, że wianie się rozpoczęło. Miasto pękło jak wezbrany wrzód. Na czele uciekali wybrani, magistrat i policja, uciekał przemysł i handel, uciekał sNod i akcyza, finanse i oświata ludowa, poczta i telegraf, uciekały złote koszule - wszyscy, wszyscy, w kłębach benzynowego smrodu, w trzasku rur wydechowych, rozczochrani, agresywni, rozwścieczeni i tępi. Kombinatorzy, dorobkiewicze, słudzy ludu, ojcowie miasta, z wyciem syren samochodowych, w histerycznym jęku klaksonów - szosa ryczała, gigantyczny furunkuł wciNoż wyciekał i wyciekał, a kiedy spłynęła ropa, popłynęła krew - ludzie na zatłoczonych ciężarówkach, w przeciNożonych autobusach, w załadowanych małolitrażówkach, na motocyklach, na rowerach, na wózkach, na piechotę przygięci ciężarem tobołów, popychajNocy ręczne wózki, pieszo, z pustymi rękami, posępni, milczNocy, zagubieni, zostawiajNoc swoje domy, swoje pluskwy, swoje niewielkie szczęście, ułożone życie, swojNo przeszłość i swojNo przyszłość. Za ludßmi postępowało wojsko. Powoli przejechał łazik z oficerami, transporter opancerzony, dwie ciężarówki z żołnierzami i nasze najlepsze na świecie polowe kuchnie, a ostatnia jechała pancerka na gNosienicach z karabinami maszynowymi skierowanymi do tyłu. Świtało, księżyc pobladł, straszny kwadrat rozpłynNoł się, chmury topniały, nadciNogał świt. Wiktor poczekał około kwadransa, nikogo się więcej nie doczekał i wyszedł za bramę. Na asfalcie poniewierały się brudne szmaty, czyjaś rozwalona walizka - w bardzo dobrym gatunku, od razu widać, że jakaś władza jNo zgubiła, koło od furmanki, a nie opodal, na poboczu - sama furmanka ze starNo dziurawNo kanapNo i fikusem. Pośrodku szosy, dokładnie naprzeciwko bramy - samotny kalosz. Dookoła było pusto. Wiktor spojrzał w stronę stacji benzynowej. Nie było tam już ani jednego samochodu, ani jednego człowieka. W ogrodach zaczęły śpiewać ptaki, wstawało słońce, którego Wiktor nie widział już ze dwa tygodnie, a miasto - kilka lat. Ale teraz nie było komu patrzeć na słońce. Znowu rozległ się warkot motoru i zza zakrętu wynurzył się autobus. Wiktor zszedł na pobocze. To byli "Bracia w sapiencji" - przepłynęli obok jednakowo odwracajNoc obojętne, bezmyślne twarze. Otóż i koniec, pomyślał Wiktor. Dobrze byłoby się napić. Gdzież jest Diana? Wolno ruszył na powrót do miasta. * Słońce było po prawej stronie, to skrywało się za dachami domków, to bryzgało ciepłym światłem poprzez gałęzie na wpół zgniłych drzew. Chmury znikły i niebo było zdumiewajNoco czyste. Ziemia parowała lekkNo mgiełkNo. Było idealnie cicho i Wiktor zwrócił uwagę na dziwne, ledwie dosłyszalne dßwięki, dobiegajNoce jakby spod ziemi - słabe potrzaskiwanie, szuranie, szelest. Ale potem przywykł i zapomniał o tym. Ogarnęło go zdumiewajNoce poczucie spokoju i bezpieczeństwa. Szedł jak pijany i prawie przez cały czas patrzył w niebo. W Alejach Prezydenta zatrzymał się obok niego jeep. - Niech pan wsiada - powiedział Golem. Golem był szary ze zmęczenia i jakiś przygnębiony, a obok niego siedziała Diana, również zmęczona, ale i tak prześliczna, najpiękniejsza z wszystkich zmęczonych kobiet. - Słońce - rzekł Wiktor uśmiechajNoc się do niej. - Spójrzcie jakie słońce. - On nie pojedzie - stwierdziła Diana. - Uprzedzałam pana, Golem. - Dlaczego nie pojadę? - zdziwił się Wiktor. - Pojadę. Tylko po co mam się śpieszyć? Nie wytrzymał i znowu popatrzył na niebo. Potem za siebie, na pustNo ulicę. Wszystko było zalane słońcem. Gdzieś tam polem wlekli się uciekinierzy, z łoskotem cofała się armia, wiała władza, tam były korki, latały przekleństwa, bezmyślne komendy i großby, z północy na miasto ciNognęli zwycięzcy, a tu był pusty pas spokoju i bezpieczeństwa, kilka kilometrów pustki, w tej pustce zaś samochód i troje ludzi. - Golem, czy to idzie nowy świat? - Tak - oznajmił Golem. Wpatrywał się w Wiktora spod opuchniętych powiek. - A gdzie sNo pańskie mokrzaki? IdNo na piechotę? - Mokrzaków nie ma - odpowiedział Golem. - Jak to - nie ma? - zapytał Wiktor. Spojrzał na Dianę. Diana odwróciła się w milczeniu. - Mokrzaków nie ma - powtórzył Golem. Glos miał zduszony i Wiktorowi nagle się wydało, że za chwilę zapłacze. - Może pan uważać, że ich nie było. I nie będzie. - Znakomicie - powiedział Wiktor. - No to chodßmy na spacer. - Jedzie pan, czy nie? - ospale zapytał Golem. - Ja bym pojechał - odparł z uśmiechem Wiktor - ale muszę jeszcze wpaść do hotelu, zabrać maszynopisy i w ogóle rozejrzeć się... Wie pan, Golem, mnie się tu podoba. - Ja też zostaję - oznajmiła nagle Diana i wysiadła z samochodu. - Co ja tam będę robić? - A co pani będzie tu robić? - zapytał Golem. - Nie wiem - odpowiedziała Diana. - Ale nie mam teraz na świecie nikogo oprócz tego człowieka. - No dobrze - rzekł Golem. - On nie rozumie. Ale pani... - Przecież on musi zobaczyć - zaprotestowała Diana. - On nie może wyjechać zanim nie zobaczy... - O właśnie - podchwycił Wiktor. - Po jakiego diabła jestem potrzebny, jeżeli nie zobaczę? Przecież to moja specjalność - patrzeć. - Posłuchajcie, dzieci - powiedział Golem. - Czy wy zdajecie sobie sprawę, na co się decydujecie? Wiktor, przecież mówiłem - niech pan zostanie po swojej stronie, jeśli ma być z pana jakiś pożytek. Po swojej! - Ja całe życie jestem po swojej stronie - odrzekł Wiktor. - Tutaj będzie to niemożliwe. - Zobaczymy - stwierdził Wiktor. - O Boże - westchnNoł Golem - jakbym ja nie miał ochoty zostać! Ale trzeba przecież choć trochę ruszyć głowNo! Trzeba rozumieć, do diabla, na co ma się ochotę i co się musi... - jakby przekonywał siebie samego. - Ech, wy... No cóż, zostawajcie. Życzę przyjemnego spędzenia czasu. - Wrzucił bieg. - Diano, gdzie jest zeszyt? A, tutaj. Zabieram go ze sobNo. Pani nie będzie potrzebny. - Tak - potwierdziła Diana. - On tego właśnie chciał. - Golem - zapytał Wiktor. - A pan dlaczego ucieka? Przecież ten świat jest tym, czego pan chciał. - Ja nie uciekam - surowo oznajmił Golem. - Ja jadę. StNod, gdzie już więcej nie jestem potrzebny, tam gdzie jeszcze jestem potrzebny. Nie tak jak wy. Żegnajcie. I odjechał. Diana i Wiktor wzięli się za ręce i poszli w górę Alei Prezydenta do pustego miasta na spotkanie zwycięzców. Nie rozmawiali, pełnNo piersiNo wdychali nieznane, czyste powietrze, mrużyli oczy od słońca i nie bali się niczego. Miasto patrzyło na nich pustymi oknami i było to miasto zadziwiajNoce - pokryte pleśniNo, oślizgłe, próchniejNoce, całe w jakichś złowieszczych plamach, jakby przeżarte egzemNo, jakby od wielu lat gniło na dnie morza i oto wreszcie wyciNognięto je na powierzchnię na pośmiewisko słońcu i słońce uśmiawszy się do woli zaczęło to miasto niszczyć. Topniały, parowały dachy, blacha i dachówki rdzawo dymiły i znikały w oczach. W murach otwierały się szczeliny, rosły, obnażajNoc obszarpane tapety, obdrapane łóżka, kulawe meble i wypłowiałe fotografie. Miękko podłamujNoc się tajały uliczne latarnie, rozpuszczały się w powietrzu kioski i słupy ogłoszeniowe - wszystko wokół potrzaskiwało, syczało cichutko, szeleściło, stawało się gNobczaste, przezroczyste, przeistaczało się w grudy błota i znikało. Daleka wieża ratusza zmieniła sylwetkę, stała się lekka, niewyraßna i znikła w niebieskości nieba. Przez chwilę, zupełnie oddzielnie wisiał na niebie staroświecki zegar, ale potem również zniknNoł... Przepadł mój maszynopis, wesoło pomyślał Wiktor. Dookoła nie było miasta - gdzieniegdzie sterczały suchotnicze krzaczki, zostały schorowane drzewa i plamy zielonej trawy i tylko daleko, za mgłNo można było domyśleć się jakichś budynków, resztek budynków, upiorów domów, a nie opodal byłej jezdni, na ceglanym ganku, który prowadził donikNod siedział Teddy, wyciNognNowszy przed siebie chorNo nogę. Obok leżały drewniane kule. - Czołem Teddy - powiedział Wiktor. - Zostałeś? - Aha - odparł Teddy. - Czemu? - A tam - rzekł Teddy. - Napchali się jak śledzie do beczki, nawet nogi nie miałem gdzie wyciNognNoć, mówię do synowej - no, po co ci idiotko serwantka? A ona na mnie z pyskiem. PlunNołem na nich i zostałem. - Chcesz iść z nami? - Co to, to nie - odpowiedział Teddy. - Ja lepiej sobie tu posiedzę. Teraz ze mnie żaden piechur, a co moje to i tak mnie nie minie... I poszli dalej. Robiło się gorNoco i Wiktor zrzucił na ziemię niepotrzebny płaszcz, strzNosnNoł z siebie zardzewiałe resztki automatu i roześmiał się z ulgNo. Diana pocałowała go i powiedziała "Dobrze!". Nie zaprzeczał . Szli i szli pod błękitnym niebem, pod gorNocym słońcem, po ziemi, która już zazieleniła się młodNo trawNo i przyszli na miejsce gdzie był hotel. Hotel wcale nie znikł. Stał nadal - ogromny, szary sześcian z szorstkiego betonu i Wiktor pomyślał, że to jest pomnik, a być może słup graniczny między starym i nowym światem. Ledwie to pomyślał, zza bryły betonu bezdßwięcznie wystrzelił odrzutowy myśliwiec z emblematem Legii na kadłubie, bezdßwięcznie śmignNoł nad głowami, skręcił w pobliżu słońca, znikł i dopiero wtedy nadleciał piekielny, świszczNocy ryk, uderzył w uszy, w twarz, w duszę, ale naprzeciw już szedł Bol-Kunac z wypłowiałym wNosikiem na opalonej twarzy, a opodal szła Irma też prawie dorosła, bosa, w lekkiej, prostej sukience z witkNo w ręku. Popatrzyła w ślad za myśliwcem, uniosła witkę jakby brała go na cel i powiedziała "Kch - ch!" Diana roześmiała się. Wiktor spojrzał na niNo i zobaczył, że jest to jeszcze jedna Diana, zupełnie nowa, taka jakiej do tej pory jeszcze nie znał, nie przypuszczał nawet, że taka Diana jest w ogóle możliwa - Diana Szczęśliwa. Wtedy pogroził sobie palcem i pomyślał: wszystko to bardzo pięknie, ale żebym tylko nie zapomniał wrócić, żebym tylko nie zapomniał wrócić... KONIEC [ P R E Z E N T U J E ] A. i B. Strugaccy - Pora deszczow čěěęěěęěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěęěěęěě» ş±±ş˛˛ş ł ş˛˛ş±±ş ş±±ş˛˛ş Zeskanowal : S&C ł Format : RTF ş˛˛ş±±ş ş±±ş˛˛ş ł ş˛˛ş±±ş ş±±ş˛˛ş Data : 16.4.2002 ł Numer : 381 ş˛˛ş±±ş ş±±ş˛˛ş ł ş˛˛ş±±ş őěěéěěéěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěéěěéěěĽ [ D O D A T K O W E I N F O R M A C J E ] Panstwo schylkowej dyktatury. Wiktor Baniew, slawny i tolerowany przez wladze pisarz, powraca do miasta swych urodzin. Miasto opanowane jest przez mokrzaki - ludzi u ktorych specyficzna choroba genetyczna spowodowala calkowita odmiennosc, zarowno w sensie fizycznym, jak i psychicznym. Baniew dostaje sie w sam srodek walki politycznej. Niektorzy staraja sie wykorzystac - do swoich celow - fenomenalne talenty mokrzakow; niektorzy zas - zniszczyc ich calkowicie majac jako bron nienawisc tlumu. Tymczasem mokrzaki przygotowuja rozumiana na swoj sposob rewolucje. Pewnego dnia z miasta znikaja wszystkie dzieci... ÇÇěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěÇÇ [ D O L A C Z D O N A S ] Wciaz szukamy nowych czlonkow ! Jesli chcialbys dolaczyc do Scan-dal i miec dostep do wszystkich ksiazek zeskanowanych przez grupe,odwiedz nasza strone - www.scan-dal.prv.pl lub forum - www.bwforum.prv.pl aby dowiedziec sie jak to zrobic. ÇÇěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěěÇÇ [ T O C O W Y P U S C I L I S M Y ] 1. Zecharia Sitchin - Dwunasta Planeta 2. James Tiptree jr. - Houdson, Houdson, Do You Read ? 3. Philip K. Dick - Pani od ciasteczek 4. Tadeusz Boy - Zelenski - Slowka 5. Tomasz Kolodziejczak - Wstan i idz 6. Alistair MacLean - Athabaska 7. Robert Silverberg - W dol, do ziemi 8. Philip K. Dick - Za drzwiami 9. Patrick Suskind - Pachnidlo 10. Norbert Kilen - Programowanie Kart Dzwiekowych w TP 11. Adam Blaszczyk - Wirusy 12. Barbara Rosiek - Bylam Schizofreniczka 13. Michal Blazejewski - J.R.R. Tolkien, Powiernik Piesni 14. Andrzej J. Sarwa - Historie dziwne, straszliwe i przerazajace 15. Gajus Swetoniusz Trankvillus - Zywoty Cezarow 16. Krzysztof Borun - Male, zielone ludziki 17. Andre Norton - Rok jednorozca 18. Arkadiusz Jakubowski - Podstawy SQL 19. Glen Cook - Cien w ukryciu 20. Terry Pratchett - Eryk 21. Fredric Brown - Maz opatrznosciowy 22. William Tenn- Ludzki punkt widzenia 23. Janusz A. Zajdel - Paradyzja 24. Andre Norton - Swit 2250 25. Mikolaj Marchocki - Historia Wojny Moskiewskiej 26. Terry Pratchett - Blask Fantastyczny 27. Andrzej Sapkowski - Czas Pogardy 28. Feliks W. Kres - Polnocna Granica 29. Stephen W. Hawking - Krotka Historia Czasu 30. George Orwell - Folwark Zwierzecy 31. Alistair Maclean - Szatanski Wirus 32. Janusz A. Zajdel - Cala Prawda O Planecie Ksi 33. Gene Wolfe - Piesn Lowcow 34. Edgar Rice Burroughs - Ksiezniczka Marsa 35. Joe Haldeman - Wieczna Wojna 36. Andrzej Sapkowski - Krew Elfow 37. Graham Masterton - Kostnica 38. Walter Schellenberg - Wspomnienia 39. Glen Cook - Ponure Lata 40. Harry Harrison - Planeta Smierci 2 41. Terry Pratchett - Czarodzicielstwo 42. Andrzej Sapkowski - Chrzest Ognia 43. Dawid Weber - Placowka Basilisk 44. Philip K. Dick - Pelzacze 45. Philip K. Dick - Ubik 46. Robert Sheckley - Planeta Zla 47. Janusz A. Zajdel - Limes Inferior 48. Nina Drej - Za drzwiami mlodosci 49. Terry Pratchett - Straz! Straz! 50. Andrzej Sapkowski - Wieza Jaskolki 51. Joanna Chmielewska - Lesio 52. Prokopiusz z Cezarei - Historia Sekretna 53. Gajusz Juliusz Cezar - O Wojnie Domowej 54. Alistair Maclean - Wyscig ku smierci 55. Alistair Maclean - Lalka na lancuchu 56. Jeffrey Archer - Co do grosza 57. Andrzej Pilipiuk - 15 opowiadan 58. Roger Zelazny - Pan Swiatla 59. Agata Christie - Spotkanie w Bagdadzie 60. Alistair Maclean - Tabor 61. Janet Evanovich - Wytropic Milion 62. Janet Evanovich - Przybic Piatke 63. Terry Pratchett - Pomniejsze Bostwa 64. Terry Pratchett - Trolowy Most 65. Harry Harrison - Oblicza Ziemii 66. Harry Harrison - Wygnanie 67. Harry Harrison - Gwiezdny Dom 68. James Morrow - Miasto Prawdy 69. Vonda McIntyre - Opiekun Snu 70. Issac Asimov - Fundacja 71. Issac Asimov - Nastanie nocy 72. Issac Asimov - Nemesis 73. Ursula K. Le Guin - Grobowce Atuanu 74. Leszek Adamczewski - Zlowieszcze Gory 75. David Morrell - Piata Profesja 76. Janusz A. Zajdel - Cylinder van Troffa 77. Andrzej Ziemianski - Bomba Heisenberga 78. Stephen King - Siostrzyczki z Elurii 79. Stanislaw Esden-Tempski - Kundel 80. Karl Treumund - Saga o Nibelungach 81. Krzysztof Borun - Toccata 82. Krzysztof Borun - Czlowiek z mgly 83. Roger Zelazny - Dziewieciu Ksiazat Amberu 84. Roger Zelazny - Karabiny Avalonu 85. Roger Zelazny - Znak Jednorozca 86. Roger Zelazny - Reka Oberona 87. Roger Zelazny - Dworce Chaosu 88. Roger Zelazny - Atuty Zguby 89. Roger Zelazny - Krew Amberu 90. Roger Zelazny - Znak Chaosu 91. Roger Zelazny - Rycerz Cieni 92. Roger Zelazny - Ksiaze Chaosu 93. Antoni Pawlak - Ksiazeczka Wojskowa 94. Jacek Pankiewicz - F. Schubert idzie do czubkow 95. Jacek Wilczur - Ksiestwo SS 96. Dave Wolverton - Lowy Na Weze Morskie 97. Artur Szrejter - Mitologia Germanska 98. Michael Moorcock - Klejnot w czasce 99. Ciza Zyke - Goraczka 100. Clive Barker - 5 opowiadan 101. Walerian Lukasinski - Pamietnik 102. Philip K. Dick - Labirynt Smierci 103. Clive Barker - Ksiega Krwi II 104. Cizia Zyke - Sahara 105. A. i B. Strugaccy - Piknik na skraju drogi 106. Janko z Czarnkowa - Kroniki 107. Thomas Harris - Milczenie owiec 108. Stephen King - Skazani na Shawshank 109. Waldemar Lysiak - Dobry 110. Andrzej Zbych - Stawka Wieksza Niz Zycie t.1 111. Andrzej Zbych - Stawka Wieksza Niz Zycie t.2 112. William Tenn - Wyzwolenie Ziemi 113. Kurt Vonnegut - Tabakiera z Bagombo 114. Brian Aldiss - Non Stop 115. Jean M. Auel - Dolina Koni 116. Anne McCaffrey - Jezdzcy smokow 117. Adam Wisniewski-Snerg - Robot 118. Jeff Noon - Wurt 119. Terry Pratchett - Kolor Magii 120. Ursula K. Le Guin - Najdalszy brzeg 121. Ursula K. Le Guin - Swiat Rocannona 122. Harry Harrison - Planeta Smierci 123. Magazyn Science Fiction nr 1 124. J.S. Russell - Miasto Aniolow 125. Orson Scott Card - Doradca inwestycyjny 126. Anne McCaffrey - W pogoni za smokiem 127. Anne McCaffrey - Bialy Smok 128. Dan Simmons - Zaglada Hyperiona 129. Anna Brzezinska - Zbojecki Gosciniec 130. Brian W. Aldiss - Cieplarnia 131. Ursula K. Le Guin - Lewa Reka Ciemnosci 132. Poul Anderson - Trzy serca i trzy lwy 133. Jonathan Carroll - Kraina chichow 134. C. J. Cherryh - Przybysz 135. A. Cole i C. Bunch - Sten 136. Harry Harrison - Planeta Smierci 4 137. Harry Harrison - Planeta Przekletych 138. Harry Harrison - Planeta bez powrotu 139. Harry Harrison - Przestrzeni! Przestrzeni! 140. Harry Harrison - Bill, Bohater Galaktyki 141. Harry Harrison - Bill, Bohater Galaktyki 3 142. Harry Harrison - Filmowy wehikul czasu 143. Harry Harrison - 24 opowiadania 144. Henry Kuttner - 30 opowiadan 145. Jean M. Auel - Lowcy Mamutow 146. Terry Pratchett - Piramidy 147. Zbior opowiadan - Stalo sie jutro 148. Frederic Pohl - Gateway Brama Do Gwiazd 149. Frederic Pohl - Za blekitnym horyzontem zdarzen - Wan 150. Frederic Pohl - Spotkanie Z Heechami 151. Frederick Pohl - Dajmy szanse mrowkom 152. Poul Anderson - Nie bedzie rozejmu z wladcami 153. William Gibson - Mona Liza Turbo 154. Ira Levin - Zony ze Stepford 155. Jan Chryzostom Pasek - Pamietniki 156. Larry Niven - Pierscien 157. Arthur C. Clarke - 17 opowiadan 158. Glen Cook - Woda Spi 159. Orson Scot Card - Cien Endera 160. Alan Dean Foster - Sojusznicy 161. Alan Dean Foster - Krzywe Zwierciadlo 162. Alan Dean Foster - Wojenne Lupy 163. Siergiej Sniegow - Ludzie jak bogowie 164. Konrad Fialkowski - 19 opowiadan 165. Janusz A. Zajdel - 49 opowiadan 166. Gene Wolfe - Cien Kata 167. Larry Niven - 6 opowiadan 168. Gene Wolfe - 10 opowiadan 169. Roland Topor - Najpiekniejsza para piersi na swiecie 170. Jonathan Carroll - Czarny koktail i inne opowiadania 171. Janusz L. Wisniewski - Samotnosc w sieci 172. Terry Pratchett - Trzy wiedzmy 173. Clive Barker - Ksiega Krwi III 174. Stephen King - Carrie 175. Thomas Harris - Hannibal 176. Zbigniew Nienacki - Raz w roku w Skirolawkach 177. Philip Jose Farmer - Gdzie wasze ciala porzucone 178. Robert Sheckley - 50 opowiadan 179. Kate Wilhelm - Gdzie dawniej spiewal ptak 180. Desmond Bagley - Zloty kil 181. Stephen King - Strefa smierci 182. Ursula K. Le Guin - Planeta Wygnania 183. Michael Moorcock - Amulet Szalonego Boga 184. Terry Brooks - Kamienie Elfow 185. Joanna Chmielewska - Hazard 186. Alistair MacLean - Pociag Smierci 187. Clive Barker - Ksiega Krwi I 188. Wes Craven - Stowarzyszenie Fontanna 189. Clifford Simak - Czas jest najprostsza rzecza 190. Richard Bachman (Stephen King) - Wielki Marsz 191. Karl Michael Armer - 10 opowiadan 192. Ewa Bialolecka - 7 opowiadan 193. L. Spraque de Camp - Jankes w Rzymie 194. Jeremiej Parnow - Zbudz sie w Famaguscie 195. J.C. Pollock - Lista Goringa 196. Philip K. Dick - Galaktyczny Druciarz 197. Robert Sheckley - Niesmiertelnosc na zamowienie 198. J.R.R. Tolkien - Przygody Toma Bombadila 199. Ross Thomas - Voodoo 200. Glen Cook - Srebrny Grot 201. Robert Silverberg - Umierajac Zyjemy 202. Jacek Inglot - 10 opowiadan 203. Dymitr Bilenkin - 9 opowiadan 204. Frederik Pohl - 10 opowiadan 205. Krzysztof Borun - Prog Niesmiertelnosci 206. Kiryl J. Yeskov - Ostatni Wladca Pierscienia 207. Isaac Asimov - Fundacja i Ziemia 208. Emma Popik - Bramy Strachu 209. Desmond Bagley - Odwet 210. Winston Groom - Forrest Gump 211. L. Ron Hubbard - Pole bitewne, Ziemia 212. Terry Pratchett - Dysk 213. Clive Barker - Cabal nocne plemie 214. Terry Pratchett - Rownoumagicznienie 215. Anna Brzezinska - Zmijowa Harfa 216. Ursula K. Le Guin - Tehanu 217. Michael Moorcock - Rune Stuff Tom III 218. C.J. Cherryh - Ludzie z Gwiazdy Pella 219. Kazimierz Slawinski - Przygody kanoniera Dolasa 220. Greg Bear - Koncert Nieskonczonosci 221. Siddhattha Gotama - Dhammapada 222. Tybetanska Ksiega Umarlych 223. Roland Topor - Chmieryczny lokator 224. Colin Capp - Formy Chaosu 225. Dean R. Koontz - Odwieczny Wrog 226. John Fisher - Okiem Psa 227. J. K. Rowling - Harry Potter i wiezien Azkabanu 228. J. K. Rowling - Harry Potter i Kamien Filozoficzny 229. Janusz A. Zajdel - Prawo do powrotu 230. Alistair MacLean - Przelecz zlamanego serca 231. Alistair MacLean - Stacja arktyczna "Zebra" 232. J.R.R. Tolkien - Silmarillion 233. Roland Topor - Portret Suzanne 234. William Gibson - Swiatlo Wirtualne 235. Octavia E. Butler - Przypowiesc o siewcy 236. J. K. Rowling - Harry Potter i komnata tajemnic 237. Michal Psellos - Kronika... 238. Zbigniew Nienacki - Dagome Iudex t.3 239. John Grisham - Testament 240. Terry Pratchett - Wyprawa Czarownic 241. Barbara Rosiek - Kokaina 242. Clifford D. Simak - Pierscien wokol slonca 243. H.P. Lovecraft - Dagon 244. Jean M. Auel - Klan Niedzwiedzia Jaskiniowego 245. Don Wollheim proponuje - 1987 - Antologia 246. Don Wollheim proponuje - 1988 - Antologia 247. Don Wollheim proponuje - 1989 - Antologia 248. Robin Hobb - Uczen Skrytobojcy 249. Ursula K. Le Guin - Miasto zludzen 250. Antologia "Kroki w nieznane t.1" 251. Ray Bradbury - Kroniki Marsjanskie 252. Roland Topor - Dziennik paniczny 253. Robert Ludlum - Klatwa Prometeusza 254. Antologia "Dawka Milosci" 255. Marion Zimmer Bradley - Dom swiatow 256. David Weber - Krotka Zwycieska Wojenka 257. Anne McCaffrey - Spiew Smokow 258. J.T. McIntosh - Dziesiate podejscie 259. Terry Pratchett - Dywan 260. Alistair MacLean - Mroczny Krzyzowiec 261. Terry Pratchett - Mort 262. Terry Pratchett - Panowie i damy 263. Richard A. Knaak - WarCraft - Dzien Smoka 264. Terry Pratchett, Neil Gaiman - Dobry Omen 265. William S. Burroughs - Nagi Lunch 266. Mark Twain - Pamietniki Adama i Ewy 267. Fryderyk Nietzsche - Poza Dobrem i Zlem 268. Mark Twain - Listy z Ziemi 269. H.P. Lovecraft - Szepczacy w ciemnosci 270. Robert A. Haasler - Tajne sprawy papiezy 271. Robert A. Haasler - Zbrodnie w imieniu Chrystusa 272. Grzegorz Babula - A To Mistyka 273. Wiktor Suworow - Akwarium 274. Wojciech Eichelberger - Kobieta bez winy i wstydu 275. Terry Pratchett - Ruchome obrazki 276. James P. Hogan - Najazd z przeszlosci 277. Neil Gaiman - Gwiezdny Pyl 278. Anne McCaffrey - Piesn krysztalu 279. Rudyard Kipling - Ksiega Dzungli 280. Rudyard Kipling - Druga Ksiega Dzungli 281. Thor Heyerdahl - Wyprawa Kon-Tiki 282. J.J.Sempe, R. Goscinny - Wakacje Mikolajka 283. Gottfried A Burger - Przygody Munchausena 284. Jozef Flawiusz - Wojna Zydowska 285. Terry Pratchett - Ciemna Strona Slonca 286. Joseph Heller - Paragraf 22 287. Piers Anthony - Zrodla Magii 288. Michail Bulhakow - Mistrz i Malgorzata 289. Terry Pratchett - Kosiarz 290. J.M. Bochenski - Wspolczesne metody myslenia 291. Andrzej Krzepkowski - Obojetne planety 292. Arthur C. Clarke - Spotkanie z Rama 293. Abe Kobo - Kobieta z Wydm 294. John Grisham - Firma 295. G.G. Marquez - Kronika Zapowiedzianej Smierci 296. Jose Saramago - Miasto Slepcow 297. Terry Pratchett - Johnny i Bomba 298. A.A. Milne - Kubus Puchatek 299. Anne McCaffrey - Sassinak 300. Nicholas Negroponte - Cyfrowe Zycie 301. Roger Zelazny - Aleja Potepienia 302. Elaine Cunningham - Obrzed Krwi 303. William Saroyan - Tracy i jego tygrys 304. Arthur Bloch - Prawa Murphy'ego 305. Harry Harrison - Stalowy Szczur Spiewa Blesa 306. M. Heindel - Astrologia 307. Harry Harrison - Na zachod od Edenu 308. Krystyna Siesicka - Zapalka na zakrecie 309. Stephen King - Zielona Mila 310. Glen Cook - Biala Roza 311. Harry Harrison - Zima w edenie 312. Neil Gaiman - Dym i lustra 313. Kazimierz Sejda - CK Dezerterzy 314. David Brin - Listonosz 315. Harry Harrison - Powrot do Edenu 316. Clive Cussler - Podniesc Tytanica 317. Krystyna Siesicka - Pejzaz Sentymentalny 318. Arnold Mindell - Praca nad samym soba 319. Albert Speer - Wspomnienia 320. M.Dyakowski - Dyaryusz wiedenskiej okazyji 321. Maciej Zerdzinski - Opuscic Los Raques 322. Fenix 0'90 323. Robert A. Heinlein - Daleki Patrol 324. J.J.Sempe, R. Goscinny - Joachim ma klopoty 325. J.J.Sempe, R. Goscinny - Rekreacje Mikolajka 326. Marcin Wolski - Tragedia Nimfy 8 327. John Gray - Mezczyzni sa z Marsa a kobiety z Wenus 328. Ignacy Radziejowski - Pamietnik powstancca 1831 roku 329. Stanislaw Lem - Fiasko 330. Tomasz Olszakowski - Pan Samochodzik i Arka Noego 331. Sharon Shinn - Zona Zminennoksztal